Kindow Kindow
297
BLOG

Izba przyjęć

Kindow Kindow Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Pierwsze zauważone objawy. Bez bólu. Zdziwienie, niedowierzanie. Sen.

Pierwsze bóle. Poszukiwanie informacji na własną rękę. Boli mocniej. Sen lub raczej już brak snu.

Pobudka choć przecież nie spałem. Ból się nasila. Szukanie specjalisty. Jest. Rejestracja. Wizyta może być za kilka dni. Czekam. Nie śpię w nocy, jedynie za dnia, jak padnę ze zmęczenia. Boli mocniej. Na co czekam? Na wizytę u specjalisty…

Dzień wizyty u specjalisty i diagnoza 50/50… Skierowanie do szpitala. Recepcja. Kolejka krótka z numerkiem. Okienko. Jestem zarejestrowany ale mnie nie przyjmą tylko dadzą pocztą odpowiedź kiedy zostanę przyjęty do szpitala.

Wracam do domu. Nie śpię w nocy. Czekam na listonosza. Ból się nasila.

Jest poczta po trzech dniach. Informujemy, że z powodu reorganizacji nie możemy przyjąć w naszym szpitalu… Padam z bólu.

Telefon do mojego specjalisty. Mam przyjechać jutro. Odwołanie wizyty, bo specjalista zachorował i mogę się pojawić w poniedziałek… Czekam i nie śpię.

Poniedziałek. Jestem u swojego specjalisty drugi raz. Natychmiast do szpitala! Innego.

Mam już drugie skierowanie. Jadę tam. ( W sumie straciłem cały tydzień )

Recepcja tym razem bez numerków. Podchodzę do okienka daję skierowanie. Pani czyta i mówi mi, że pocztą za 3 tygodnie dostanę odpowiedź czy mnie przyjmą…

MAM DOŚĆ. Grzecznie mówię, że mam jakiś wielki problem i muszę teraz natychmiast być przyjęty. Pani ( Anioł Stróż? ) kreśli magiczne słowo na moim skierowaniu i pokazuje w jakim mam udać się kierunku… Dziękuję jej.

Mijam różne drzwi i udaję się do izby przyjęć pogotowia. Po drodze widzę różnych cierpiących ludzi.

Jestem już w kolejnej recepcji. Tym razem bez zwłoki i zbędnych pytań jestem zarejestrowany i po 5 minutach mam kontakt z lekarzem. Mam już papierową opaskę na ręce. Jestem pacjentem choć jeszcze to do mnie nie dociera. Czekam teraz na specjalistę.

Na elektronicznej tablicy jest informacja, że w dniu dzisiejszym jest 4 godzinne opóźnienie w przyjmowaniu chorych. Poczekalnia jest pełna.

Siadam i czekając na swoją kolej obserwuję ludzi.

Młodzi, starzy, po wypadkach lub nic nie można poznać co tam dolega. Złamane nogi, ktoś na wózku. Zabandażowana głowa lub ręka. Godziny mijają.

Chłopak który był na wózku po kliku godzinach stracił cierpliwość i pokłócił się z lekarką wyzywając ją… Opuścił izbę przyjąć trzaskając drzwiami i waląc kołami po ścianie. Chwila spokoju.

Wrócił jednak po chwili skruszony. Grzecznie zapukał. Lekarka go miło przyjęła. Otworzyły się drzwi i zobaczyłem tego chłopaka jak dzielnie próbuje złapać równowagę będąc tym razem już o kulach… Wózek zabrany może z powodu poprawy zdrowia? He he.

Długo był w zasięgu mojego wzroku… Cud, że się nie zabił…

 Kolejny pacjent, też na wózku, przywieziony z zabandażowaną głową.

Lekko pijany, bo widać i czuć. Postawiony, zostawiony w kącie poczekalni całym sobą zasłaniał dojście do automatu z napojami.

Ale dzięki temu chorzy mieli trening jeśli już chcieli się czegoś napić.

Nasz bohater nie został jednak oddany losowi. Zapobiegliwa gromadka znajomych dała mu piwo puszkowe które mocno chwycił w swoje dłonie. Godziny mijały powoli. Ranny w głowę chyba spragniony postanowił otworzyć swój boski napój. Trochę to trwało ale jako fachowiec poradził sobie. Pierwszy łyk po udanej imprezie.

Nowy zastrzyk energii w obolałe ciało.

Ale ochrona czujna była i wnet w rękawiczkach pojawił się mężczyzna który grzeczny acz stanowczym głosem poinformował, że to nie jest gospoda. Próbował odebrać złocisty napój ale natrafił na równego sobie i wywiązała się walka, jakby przeciąganie liny, raz w jedną raz w drugą stronę. Chwilę to trwało. Ubaw mieliśmy świetny ale jak to w życiu bywa trzeźwa głowa i silniejsze ręce zdobyły aluminiową puszkę.

Co robi nasz bohater? Opuszcza swój wózek i zajmuje 4 krzesełka kładąc się do snu sprawiedliwego. Zasnął.

A ja? W kolejce która nie maleje, bo wciąż nowi przychodzą z wypadków. Wychodzi pani i mówi, że będą pobierać krew i czyta listę szczęśliwych pacjentów.

Jestem na liście.

Godziny kolejne. Wszyscy z listy już zaliczyli igłę a ja czekam.

W końcu z innych drzwi wyłania się mój kolejny Anioł Stróż…

Jestem już w osobnym pokoju odgrodzony kotarą. Rozmowa w cztery oczy. Oględziny i pierwsza diagnoza.

Zostaję w szpitalu.

Żona wraca taksówką do domu.

Pierwszy sen przerywany badaniem ciśnienia i igłami aż do przebudzenia rano.

I zaczęło się szpitalne życie…

Kindow
O mnie Kindow

Staram się żyć w zgodzie i być po stronie DOBRA.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości